Please enter an Access Token

Zimowy spacer Doliną Kościeliska

Wróciliśmy z krótkich, ale cudownych ferii, o których pisałam tutaj: Nasz zimowy weekend w Tatrach!  Już mi się tęskni do kolejnego wyjazdu 🙂

Kilka tygodni przed wyjazdem w Tatry wiedzieliśmy, że odwiedzimy Dolinę Kościeliska. Zachwyciły mnie te wszystkie pocztówkowe krajobrazy i zachęcały relacje rodziców spacerujących z maluchami w wózkach. Bałam się jedynie odległości. Prawie 6 km do schroniska wydawało się być niemożliwe do przejścia z czterolatkiem, szczególnie zimą. A potem jeszcze kolejne 6 km powrotu tą samą drogą…
I tu bardzo się pomyliłam!

Pomyślałam, że dobrze będzie jak dojdziemy do bacówki, oddalonej około 1 km od parkingu. Kiedy tylko wyruszyliśmy, przeszliśmy kilka kroków i już byliśmy na miejscu. Droga minęła nam błyskawicznie, a to dlatego, że była tak przyjemna. Za wcześnie, żeby wracać 🙂 W razie czego mieliśmy sanki dla Julcia.
Dolina Kościeliska jest niezwykle piękna. Ogromne, zbójnickie skały, towarzyszący nam górski potok, rozległe polany, strumyki i maleńkie wodospady sprawiały, że z każdym krokiem zachwycaliśmy się nią coraz bardziej. Szliśmy do przodu, nawet nie myśląc o powrocie. Ale co najważniejsze – Juluś był tak samo zachwycony jak my! Skakał w śniegu, zbierał kamyki przy potoku, zaglądał z tatą do niewielkich jaskiń, wymyślał własne nazwy dla skał. I był bardzo szczęśliwy, że jesteśmy wszyscy razem. My też 🙂
Przeszliśmy połowę drogi. Doszliśmy do tabliczek: Kiry – 50′, Hala Ornak – 50′. Pogoda była cudna, świeciło słońce, niebo robiło się bezchmurne, lazurowe. Julcio nie narzekał, chętnie spacerował, poza tym mieliśmy sanki. Decyzja – idziemy.
Ostatnia część trasy do schroniska jest troszkę trudniejsza niż początek, a to ze względu na to, że dłużej się idzie pod górkę. Juluś zaczynał coraz bardziej odczuwać zmęczenie i do schroniska dojechał już na saneczkach. Wędrówka po oblodzonej drodze z sankami i ponad 20 km synkiem nie była najłatwiejsza, ale lepiej ciągnąć go na sankach, niż nieść na rękach 🙂
Jak tylko zobaczyliśmy „chatkę w lesie” Julek zeskoczył z sanek, natychmiast nabrał energii i radośnie biegał w śniegu. Widok przed schroniskiem zapierał dech w piersiach. Dosłownie. Jeszcze ta cudna pogoda…
Zabawa na śniegu, w tle cudne szczyty Tatr, grzejące słoneczko, obiad na stole i pyszna szarlotka.
Nie mogło być lepiej 🙂
W Schronisku na Hali Ornak spędziliśmy prawie godzinę. Droga powrotna była znacznie szybsza. Chłopaki zjechali na sankach, co jakiś czas zatrzymując się i czekając na mnie. Zdarzały się naprawdę długie zjazdy, Juluś aż krzyczał z radości, machał nóżkami, skakał na saneczkach. Przez cały sezon zimowy nie pojeździł na sankach tyle, co tego dnia.

Wróciliśmy bardzo zmęczeni. Ale, co ważniejsze, wróciliśmy bardzo zadowoleni, pełni wspomnień, nowych doświadczeń i dumy. Przeszliśmy ponad 11 km. W drodze powrotnej Julcio jechał na sankach, ale trasę do schroniska pokonał w większości na własnych nóżkach. To była jego pierwsza taka wędrówka i spisał się wspaniale. Jesteśmy bardzo dumni z naszego zuszka 🙂

Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit
Pinit

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kasia
signature

Subskrybuj, aby nie przegapić żadnego wpisu

Podaj swój adres email i bądź na bieżąco z nowościami na blogu :)

A ty co o tym myślisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 Komentarzy
  • TosiMama
    6 lutego, 2017

    Magicznie! Zazdroszczę okropnie tego spaceru!!!

  • Agat Green
    5 stycznia, 2018

    Boże, jak pięknie… aż się stęskniłam za tym miejscem!

  • Natalia O
    5 stycznia, 2018

    Trafiliście na świetną pogodę! Ja w polskich górach jeszcze nigdy nie byłam (w zagranicznych zresztą też :P), zawsze wybierałam morze. Muszę się jednak kiedyś tam przejechać, chciałabym popodziwiać te piękne widoki!

Poprzedni
Czego nigdy nie zabronię swojemu dziecku
Zimowy spacer Doliną Kościeliska