Stałam się bardziej odpowiedzialna i zaczęłam myśleć o sobie. Kiedy gdzieś wyjeżdżam, myślę o tym, że muszę uważać na siebie i bezpiecznie wrócić do domu. Wiem, że chłopaki na mnie czekają i wiem, że jestem im bardzo potrzebna.
Bardziej dbam o swoje zdrowie, a kiedy gorzej się czuję – nawet pójdę do lekarza. Kiedyś leczyłam się sama w domu – nie zawsze skutecznie i zazwyczaj trwało to bardzo długo. Teraz nie mogę sobie pozwolić, żeby chorować. Po pierwsze – nie mam na to czasu, a po drugie – nie chcę zarazić Julcia 🙂
Zrozumiałam, że zakupy dla kogoś mogą sprawić dużo więcej radości niż zakupy dla siebie. Już będąc w ciąży zakochałam się w tych maleńkich ubrankach i nic nie sprawiało mi tyle radości, co uzupełnianie szafy Julcia. Ta miłość do dziecięcych ciuszków wcale mi nie przeszła, pomimo tego, że od rozmiaru 56 doszłam już do 134. Sobie potrafię odmówić nowej bluzki, dziecku już nie 🙂
Jest jeszcze coś, dzięki czemu więcej przyjemności sprawia mi kupowanie ubranek dla Julcia, niż dla siebie. Nie muszę męczyć się w przymierzalniach i martwić się przed lustrem, że nie wyglądam tak, jak to sobie wyobrażałam. Wybieram rzeczy, które mi się podobają i wiem, że na Julciu będą wyglądały idealnie.
Nauczyłam się planowania i stałam się bardziej zorganizowana. Dawniej, kiedy jeszcze nie było Julcia na świecie nie miałam na nic czasu! Ciągle gdzieś biegłam, cały czas za czymś goniłam, cały czas narzekałam na brak czasu i ciągle się spóźniałam, a chodziłam tylko do pracy, którą kończyłam już o 14. Teraz zastanawiam się, jak to możliwe, że wtedy z niczym się nie wyrabiałam.
Teraz też pracuję do 14, a do domu wracam w ciągu 15 minut. Potrafię tak zorganizować czas, żeby przygotować obiad, wyjść na spacer, na plac zabaw czy do kina, a każdego wieczoru przeczytam Julciowi przynajmniej jedną bajkę. Znajdę też czas na fryzjera, na zebranie w przedszkolu, na lekcje angielskiego, na zajęcia korekcyjne. Kiedyś byłoby to nie do ogarnięcia 🙂
Zaczęłam kłaść się wcześniej spać. Kiedyś nie przejmowałam się tym, że mogę późno wrócić do domu, albo do rana oglądać filmy, szczególnie w weekendy. Wiedziałam, że następnego dnia to odeśpię. Teraz, bez względu na to czy jest to poniedziałek, piątek czy sobota, jestem na nogach najpóźniej od 7 rano, dlatego też o 22 jestem już w łóżku 🙂
Więcej gotuję. Zawsze lubiłam eksperymentować w kuchni, ale żeby coś przyrządzić musiałam mieć czas. A jak pisałam wcześniej – kiedy nie było jeszcze Julcia na świecie, nie miałam czasu na nic. Do dziś tego nie rozumiem. Gotowałam, ale nie codziennie. Nigdy nie było problemu, żeby zamówić pizzę albo wyskoczyć na miasto i coś zjeść poza domem. Teraz jest inaczej. Każdego dnia mamy ciepły obiad na stole i to zawsze przemyślany 😉
Poznałam najprawdziwszą na świecie miłość do dziecka. To najpiękniejsze, co mnie spotkało. Nie miałam pojęcia, że można tak mocno kochać, że można tak się o kogoś bać i wspólnie z nim przeżywać problemy. Kocham bezwarunkowo – nawet jak mi zajdzie za skórę, jak się złości, trzaska drzwiami i strzela fochy. Kocham go za to, że jest z nami, i że dzięki niemu jestem taka szczęśliwa!
Zrozumiałam moją Mamę! Kiedy Mama się martwiła, zwracała mi uwagę albo na coś nie pozwalała, ja się zawsze obrażałam, a mama powtarzała: Zobaczysz jak będziesz miała swoje dzieci! I zobaczyłam 🙂 Z każdym dniem też poznaję moc słów Mamy: Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot 🙂 Dziękuję Mamuś, chyba nigdy nie rozumiałam Cię tak dobrze, jak teraz! :*
Zaczęłam nosić duże torebki. Małe kopertówki i listonoszki zamieniłam na duże torby dla mam. Już nie wychodzę z domu z samym portfelem, telefonem i kluczami. Potrzebuję znacznie więcej – nawet wychodząc bez dziecka 😉
Nie wybieram pierwszych lepszych hoteli i pensjonatów. Szukając noclegu nie patrzę już na to czy będę miała w pokoju łazienkę i telewizor. Teraz szukam miejsc z placem zabaw, ogrodem i udogodnieniami dla rodzin z dziećmi! Nie ma dla nas problemu, żeby przespać się pod namiotem – w każde lato wyjeżdżamy na trzy tygodnie do lasu! Ale kiedy szukam pensjonatu na krótki, rodzinny wypoczynek – oczekuję już więcej. Nasz relacje z wyjazdów i bardzo fajne obiekty przyjazne rodzinom z dziećmi, zobaczycie w poniższych wpisach:
Zmieniły się moje priorytety. Teraz najważniejsze jest dziecko i rodzina. Praca, lśniący dom, spotkania ze znajomymi, marzenia o odwiedzeniu Nowego Jorku schodzą na dalszy plan. Teraz liczy się rodzina. Imprezy chętnie zamieniam na wykąpanie i utulenie Julcia, marzenie o wycieczce do Stanów – na marzenie o Disneylandzie, a sobotnie porządki, poczekają jak wrócimy ze spaceru 🙂
Myślę, że mogłabym wymienić znacznie więcej. Macierzyństwo zmieniło nie tylko mój świat, ale przede wszystkim mnie samą. I jestem pewna, że każda ta zmiana jest dobra.
Wielopokoleniowo 3
25 stycznia, 2019Sporo z tych rzeczy zmieniło się i u mnie 😉
Blondynki Kreatywnie
25 stycznia, 2019Mnie chyba aż tak nie zmieniło zawsze byłam realistką lubiąca planować. Jako mama nauczyłam się nie podawać wszystkiego na tacy. Idealnie zaplanowane wyjazdy są nudne i nie utkwią na lata w pamięci więc i w tych kwestiach warto odpuścić by mieć co wspominać.
Aleksandra Załęska
25 stycznia, 2019Mnie też macierzyństwo bardzo zmieniło, stałam się niewątpliwie bardziej pewna siebie, bo wiem, że muszę zadbać nie tylko o siebie, ale i o syna. I dodatkowo zaczęłam o siebie dbać, bo mam dla kogo żyć 🙂
Vai Bewitched
25 stycznia, 2019Jestem ciekawa jak macierzyństwo wpłynie na mnie. Chociaż na tę chwilę to nie zapowiada się, by w ogóle było… 😉
Justyna
25 stycznia, 2019Oj mnie również macierzyństwo bardzo zmieniło.
TosiMama
25 stycznia, 2019A ja zaczęłam chodzić na przedstawienia do teatrów dla dzieci! 🙂
Krystyna Bożenna Borawska
25 stycznia, 2019Jaki pozytywny wpis, aż miło się czyta o samych pozytywach macierzyństwa 🙂
Wszystkiego najlepszego dla Was 🙂
Mamuska:))
28 stycznia, 2019Oj tak, macierzynstwo obraca jednak swiat i zycie o 180 stopni:) Ale nie mozna tez dac sie zwariowac i calkowicie poswiecic dziecku. Trzeba tez miec czas dla siebie i meza:)
Pozdrowienia.
Plus size by H.R.O.
31 stycznia, 2019Wydaje mi się, że nowa rola jaką kobieta przyjmuje stając się mamą za każdym razem powoduje zmiany. Macierzyństwo jest czymś magicznym ale i trudnym, ważne by za sobą nosił tylko uśmiechy na buziach potomków.
Ania Ro
31 stycznia, 2019zdecydowanie macierzyństwo to rozwój oraz zmierzenie się również ze sobą zw swoimi słabościami, ale też nauczenie się wielu nowych umiejętności bezcennych 😉
Ola z zoiomoda
31 stycznia, 2019O właśnie – zrozumienie swojej mamy chyba powinno być nawet numerem jeden na liście. Moja siostra, która urodziła kilka dzieci, mówiła mi to samo. Ciekawe, że na Twojej rozpisce pojawia się także odwiedzanie parków rozrywki.
– Ola z Blog ZOIOMODA.
PS: Który z ww. parków jest Waszym ulubionym? Który polecasz?
Roksana www.kopanina.pl
31 stycznia, 2019Dla mnie najważniejszy punkt to ten o miłości. Żadna nie jest tak wielko i bezwarunkowa jak ta do dziecka. Kocham najbardziej na świecie i mówię mu to ciągle 🙂
Monika Flok
31 stycznia, 2019zmieniło mnie na pewno ale czy tak bardzo? hm….z wariatki stałam sie bardziej poważna..chodz nie zawsze. Z zawsze zyjącej w haosie stałam sie poukładana ale tez nie zawsze. Na pewno nauczyłam sie szczerze kochać do bólu i czerpac chwile radości z każdej wspólnej chwili
Aleksandra
31 stycznia, 2019Bardzo fajny wpis. To dbanie o siebie jest ważne – trzeba pamiętać, że żyjemy już nie tylko dla siebie 🙂
Kasia
1 lutego, 2019Rzeczywiście – macierzyństwo zmienia. W bardzo różny sposób i w bardzo różnym stopniu. Odpowiedzialność za tę małą istotkę, która pojawia się na świecie ma wpływ na życie mam i tatusiów (których również zmienia).
Ja mam już duże córki, a synek ma prawie 5 lat, ale od momentu, kiedy są z nami życie wygląda inaczej – jest barwne, wesołe i nie sposob się nudzić 🙂
momontop
3 lutego, 2019Ja, odkąd zostałam mamą, to w ogóle zaczęłam tak naprawdę żyć 🙂
Anonimowy
4 lutego, 2019Macierzyństwo jest tak niesamowitym etapem życia, że bez wątpienia wpływa i zmienia każdego. W różny sposób, w różnych sferach i z różną siłą. Piękny wpis!